czwartek, 24 sierpnia 2017

mała Francja!

Po obronie w nagrodę poleciałam do swojej przyjaciółki do Francji, a mianowicie do małej miejscowości Vesoul.

Bilety jak zwykle kupiłam w promocyjnej cenie na stronie Wizzair, za przelot do Bazylei zapłaciłam w dwie strony 195 zł. To bardzo dziwne lotnisko, wysiadłam po stronie Szwajcarskiej, a moja przyjaciółka była po Francuskiej, widziałyśmy się, jednak nie mogłyśmy się spotkać.
Po 30 minutach spotkałyśmy się! I ruszyłyśmy do jej miejscowości.




Na wjeździe do miasta przywitała mnie tabliczka Witamy! Vesoul to miejscowość która współpracuje z Lwówkiem Śląskim, często mieszkańcy tej miejscowości przyjeżdżają tutaj na różnego rodzaju pikniki.

Wpisując w wikipedię "Vesoul" znajdziemy na głównej stronie kościół. Znajduje się on przy głównej ulicy w mieście, na której mieszka moja przyjaciółka.









W takich miejscowościach, nie ma możliwości porozumienia się po angielsku, jednak wszyscy są uśmiechnięci i łatwo posługiwać się na migi :D  W knajpach nie dostaniemy Menu po angielsku, jedyna opcja to opcja francuska. 

Besancon
Miejscowością wartą odwiedzenia, a co za tym idzie raj dla kobiet to Besancon! Miejsce gdzie na każdym kroku znajdują się sklepy z dużymi wyprzedażami, mimo to, momentami ich promocje są dużo droższe niż nasze. 

 Podobnie jak w Paryżu, znajduje się tu Galeria Lafayette. Na zdjęciu powyżej z czerwonymi flagami. Można tam upolować bardzo fajne rzeczy w promocji do -70% .






Standardowo, jak na każdej wycieczce skupiam się na jedzeniu.
Standardem we Francji jest to, że wodę dostajemy w gratisie do każdego zamówienia.


Tradycyjnie rano po przebudzeniu każdy biegnie do piekarni, po świeże pieczywo i croissanty.
Dodatkowo co kto lubi, ja wybierałam ser Cancoillotte czosnkowy, to genialne coś! Gdy wyjmie się z lodówki jest ciągnący a gdy chwilę postoi w cieple robi się jak serek topiony :) dodatkowo salami i nic lepszego w życiu nie potrzeba! :)

 Na zdjęciu wyżej widać przystawkę, przysmak Francuzów. Nie pytajcie co to, to głowa jakiegoś  zwierzęcia, chłopak mojej przyjaciółki to uwielbia.

  W Au Bureau, jadłam najlepszy deser na świecie! Kawę oddałam przyjaciółce, a resztę wciągnęłam z wielką chęcią! Krem waniliowy z kawałkiem Brownie, to smak tak cudowny, że nie da się go opisać.


Ostatnim smacznym kąskiem który chciałam Wam przedstawić to flammkuchen. Genialne połączenia boczku i koziego sera ze śmietaną. Można je łatwo przygotować znajdując przepis w internecie :) 

2 komentarze:

  1. Piękne miejsce i zdjęcia ;) Super gdy ma się kogo odwiedzać w tak cudnych miejscach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super cena jeśli chodzi o bilety! A dodatkowo piękne widoki i zabytki :)
    dreamerworldfototravel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń